Po pierwsze: Będę jeść/próbować czegoś czego jeszcze nigdy nie jadałam. Żeby było trudnej będzie to coś pojedynczego a nie cała potrawa, czyli np. owoc, warzywo, typ kaszy, rodzaj pieczywa itp.
Po drugie: Będę gotować coś czego jeszcze nigdy nie gotowałam (jadłam i owszem, bo czemu nie). Chodzi mi tu już o potrawy wieloskładnikowe. W miarę nie muffinkowe i nieciasteczkowe. :)
Po trzecie: Co niedzielę będę zdawać Wam relację z moich odkryć w postaci minirecenzji (a propos punktu 1) oraz przepisu ze zdjęciem (a propos punktu 2).
Mam nadzieję, że będzie bawić się razem ze mną. :)
Przejdźmy zatem do rzeczy. Odkryciem tego tygodnia jest... Makaron chiński. Chodzi mi o ten, który wygląda jak przeźroczyste spaghetti. :) Jest zrobiony w 70% z grochu i w 30% z kiełków fasoli mung.
Zdjęcie pochodzi ze strony: http://taotao.pl/produkty_taotao/id,46,makaron_chinski_taotao.html
Od razu zaznaczam, ze to nie jest forma reklamy a jedynie prezentacja o co właściwie mi chodzi. :) Taki makaron na pewno produkują też inne firmy. Ja akurat trafiłam na ten. :)
Pierwszy raz usłyszałam o nim od siostry. Zjadłam go dopiero gdy poczęstowała mnie nim mama. Strasznie śmiechowa sprawa. Takie przeźroczyste nitki, jakby ktoś podrzucił nam na talerz trochę żyłki wędkarskiej. Przygotowuje się go jak kuskus, czyli po prostu zalewamy wrzątkiem. Tylko koniecznie posólcie wodę, inaczej jest prawie bez smaku. Jest super z warzywami na patelnię. Podobno idealny do naszego polskiego rosołu. Na pewno kupię ponownie. Idealny na szybki obiad po pracy. Jedyna jego wada to fakt, ze na surowo słabo się łamie i trzeba go porcjować nożyczkami. Jednak to pikuś w porównaniu do jego zdolności w zakresie wkomponowania się w niejedno danie. :)
W drugiej kwestii wróciłam do korzeni. Do jednej z najpiękniejszych rzeczy jakich doświadczyłam w dzieciństwie. Do gulaszu. O tym gulaszu pisała już moja siostra Trus na swoim blogu - klik. Co prawda nasz ojciec zamiast pomidorów w puszcze dodawał koncentrat pomidorowy, jednak pamiętajmy w latach 90 w Polsce nikt nawet nie marzył o pomidorach w puszcze. Nie wiem czy w ogóle były wtedy znane. To chyba zasadniczo jedyna modyfikacja. Czyli dziś przepis vintage w wersji modern. ;-) To moja premiera, jadałam go jakiś milijon razy, ale NIGDY go nie ugotowałam. Miałam pietra, na szczęście wyszłam z sytuacji zwycięsko. Wszyscy przeżyli, a niektórzy nawet komplementowali smaczność. :)
Od razu zaznaczam, ze to nie jest forma reklamy a jedynie prezentacja o co właściwie mi chodzi. :) Taki makaron na pewno produkują też inne firmy. Ja akurat trafiłam na ten. :)
Pierwszy raz usłyszałam o nim od siostry. Zjadłam go dopiero gdy poczęstowała mnie nim mama. Strasznie śmiechowa sprawa. Takie przeźroczyste nitki, jakby ktoś podrzucił nam na talerz trochę żyłki wędkarskiej. Przygotowuje się go jak kuskus, czyli po prostu zalewamy wrzątkiem. Tylko koniecznie posólcie wodę, inaczej jest prawie bez smaku. Jest super z warzywami na patelnię. Podobno idealny do naszego polskiego rosołu. Na pewno kupię ponownie. Idealny na szybki obiad po pracy. Jedyna jego wada to fakt, ze na surowo słabo się łamie i trzeba go porcjować nożyczkami. Jednak to pikuś w porównaniu do jego zdolności w zakresie wkomponowania się w niejedno danie. :)
W drugiej kwestii wróciłam do korzeni. Do jednej z najpiękniejszych rzeczy jakich doświadczyłam w dzieciństwie. Do gulaszu. O tym gulaszu pisała już moja siostra Trus na swoim blogu - klik. Co prawda nasz ojciec zamiast pomidorów w puszcze dodawał koncentrat pomidorowy, jednak pamiętajmy w latach 90 w Polsce nikt nawet nie marzył o pomidorach w puszcze. Nie wiem czy w ogóle były wtedy znane. To chyba zasadniczo jedyna modyfikacja. Czyli dziś przepis vintage w wersji modern. ;-) To moja premiera, jadałam go jakiś milijon razy, ale NIGDY go nie ugotowałam. Miałam pietra, na szczęście wyszłam z sytuacji zwycięsko. Wszyscy przeżyli, a niektórzy nawet komplementowali smaczność. :)
Nie sugerujcie się zbytnio makaronem. Gulasz jest równie pyszny z kaszą gryczaną, jęczmienną lub kuskus. Znam tez takich, którzy uwielbiają gulasz z pajdką chleba. Panuje tu pełna dowolność. Dla każdego coś miłego. :)
Gulasz pomidorowy
na 4 osoby
Składniki:
0,5 kg łopatki wieprzowej
olej rzepakowy
2 cebule
2 puszki pomidorów krojonych
tymianek
3 ząbki czosnku
0,5 łyżeczki soli
0,25 łyżeczki cukru
1,5 łyżeczki papryki słodkiej
1 łyżeczka papryki ostrej
Przygotowanie:
Mięso pokroić w grubą kostkę. Podsmażyć na oleju aż mięso będzie obsmażone z każdej strony. Przełożyć do garnka z grubym dnem (z całą zawartością patelni), podlać wodą i zostawić do duszenia na małym ogniu. Cebulę pokroić w kostkę i zeszklić na oleju. Przełożyć do garnka. Dodać do garnka pomidory, rozgnieciony ząbek czosnku, sól, cukier, tymianek, papryki i dobrze wymieszać. Dusić około 40-50 minut na małym ogniu często mieszając.
Podawać z kaszą, makaronem, chlebem lub sam. Jak to lubi. :)
Smacznego!
7 komentarzy:
mm... pycha!
bardzo fajna zabawa na luty! nowe wyzwania, nowe smaki, nowe doświadczenia! widzę, że odkrywasz świat smaków i aromatów ;]
Chciałam nadmienić, że do rosołu dodawałam mła, pociąwszy nożyczkami w dwucentymetrowe kawałki. I bardzo fajnie się skomponowało, ten makaron po przyrządzeniu ma przyjemną, aldentową konsystencję :) Synu zatwierdził ;)
Pysznie wygląda Twój gulasz Haniu.
I fajnie to sobie wymyśliłaś:)
Pozdrowienia ciepłe :)
pyszny pomysł na te nowe produkty.
i pewnie gulasz też.:-)
Karmel-itka, tak tak, zgadza się. :-)
Trus, oki, zapamiętam (przynamniej mam taką nadzieję). Będzie zawsze opacja na awaryjny makaron do zupy. :-)))
Majana, dziekuję Ci. :-) Pozdrawiam i ściskam. :)
Asieja, nie da się zaprzeczyć. :-))
Wygląda bardzo smakowicie ;)
Sama muszę spróbowac.Zapraszam również do siebie, piszę o książkach, muzyce i filmie i moim hobby - Harrym Potterze ;)
http://aleexsmile.blogspot.com/
Aleex, dziękuję. :-)
Prześlij komentarz