Nie posiadam drylownicy do wiśni. Niby mam taki przyrząd do rozgniatania czosnku, który w rączce po jednej stronie ma bolec, a po drugiej dziurkę wielkości pestki od wiśni. Niestety jedyny efekt jaki można osiągnąć tym 'wynalazkiem' to rozduszona, pozbawiona soku wiśnia z pestką nadal tkwiącą w środku. To chyba nie jest dobre rozwiązanie... Moja mama jednak wymyśliła na drylowanie inny patent. Wystarczy mieć taki duży spinacz biurowy, który rozprostowujemy w miejscu gdzie ma dolne oczko tak by wykorzystać pętelkę o najwęższym prześwicie. Rozumiecie? Generalnie chodzi o to by przez dziurkę po ogonku wsunąć końcówkę spinacza, zahaczyć o pestkę, podważyć i wyciągnąć ją jednym sprawnym ruchem tak by jak najmniej uszkodzić owoc. Może teraz jest jaśniej? Wbrew pozorom robota tą metodą idzie sprawnie i szybko, tylko trochę pryska się na boki, więc lepiej się nie stroić przesadnie do tej czynności. Polecam, wypróbójcie to w domu. Koniecznie! :-)
Źródłem przepisu jest książka Kuchnia polska wydanego przez Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne w 1979 roku w Warszawie. Mimo tego, że wydanie to ma już 30 lat (równiutko!) cały czas korzystam z tych przepisów. Najbardziej jednak lubię w niej zdjęcia. Tak, w prawdzie są słabej jakości, kolory często okropne, ale kiedyś gdy byłam małą dziewczynką uwielbiałam je oglądać były wtedy takie piękne, kolorowe i nowoczesne... Wszystkie szczegółowo pamiętam do dziś. Moim ulubionym jest to, na którym widać kanapki z jajkiem, żółtym serem i szprotkami jednocześnie. Nigdy nie mogłam zrozumieć jak można konsumować coś takiego... ;-)
Wróćmy jednak do konfitur. Jest to moja propozycja w ramach akcji Spiżarnia 2009 - owoce, warzywa.
Składniki:
- 1 kg wydrylowanych wiśni (ja miałam 2 kg)
- 1 kg cukru (tez miałam tyle)
- 0,25 l wody (u mnie 0,2)
Przygotowanie:
Cukier z wodą zagotować mieszając. Na gotujący się syrop wrzucać stopniowo owoce. Gotować 30 min na słabym ogniu. W czasie gotowanie często mieszać. Konfirturę zostawić w chłodnym miejscu do następnego dnia. Drugiego dnia konfiturę zagotować na wolnym ogniu. Gotować aż owoce będą szkiste i prześwitujące. Konfiturę zlewać do wyparzonych, suchych słoików. Zakręcić.
Ja używam słoików po dżemie, które maja taki 'pstryczek' w zakrętce. Po kilku godzinach od zakręcenia gorących konfitur te 'pstryczki' wsysają się i nie można już nimi pstrykać (wtedy wiem, że przetwory wytrzymają do zimy).
Smacznego! :-)
13 komentarzy:
Bardzo lubię konfitury wiśniowe ale nigdy nie miałam odwagi drylować owoce, jak pomyślałam o późniejszym sprzątaniu :) Ta myśl mnie prześladuje :)
Szarlotku, azwsze można to zrobić w ogródku lub na balkonie tak jak ja. :-D
Konfitura wyglada przepysznie :) A drylowania wisni sie nie boje bo robilam to juz nie raz :)
Ja też nie mam drylownicy :) Jak w tamtym roku robiłam dżem z wiśni, to sok aż lał mi się po łokciach kiedy wyjmowałam pestki spinaczem właśnie :) Moja mam zawsze wyjmowała wsuwką.
Majko, dzielna z Ciebie dziewczyna! :-))
Kasiu, wsuwką? O choróbcia. Takiego patentu nie widzialam jeszcze. :-D
Nie ;) Używam słodzika bez aspartamu, a nie wiem jak by zareagował taki.
Często jem sam jogurt ze słodzikiem i cynamonem jako deser. Jest na prawdę obłędnie pyszny i słodki :)
Aha, dziękuję. :-)
Patent ze spinaczem jest zdecydowanie najlepszym sposobem drylowania wiśni. Jak przychodzi czas na wiśniowe konfitury ja też chwytam się za spinacz a nie za jakieś inne wynalazki :-)
A drylownica to bubel, sporo pestek zostawia niestety...
Jakoś nie bardzo moge sobie wyobrazic drylowanie spinaczem.. :D
W konfiturę wiśniowa zaopatruje mnie Mama, to jej działka :)
Aha, mamy to samo wydanie Kuchni Polskiej. Podobnie jak Ty będąc małą dziewczynką zachwycałam się fotkami, wystrojem "nowoczesnej" kuchni, mini kanapkami ze szprotkami i cytrynką (chyba) i pierogami, a może nie tyle pierogami co tym wykrojnikiem do pierogów, co taką śliczną falbankę robił. Marzyłam o takim wykrojniku i cóż kończąc ten przydługi komentarz dodam tylko że niektóre marzenia się spełniają - od roku mam wykrojnik! :) Pozdrawiam
Czyli da sie tak drylowac, slyszalam to kiedys, ale dochodze do wniosku ze straszny ze mnie len, bo tylko drylownica :-)
A konfitura bym nie pogardzila taka, niewane jak drylowane :-D
Hmm .. yummy!
właśnie się gotuje!pachnie cudnie, dzięki za przepis;))
KOnfitura zrobione, wygląda wspaniale a resztką która nie zmieściła się do słoiczka delektuje się w herbatce. Drylowałam drylownicą :) Pozdrawiam!
Prześlij komentarz