
Właśnie tak ostanio wygądają moje kolacje. Jednak widok nie zdradza dokładnego składu wymyślonej przez moją skromną osobę kanapki. Otóż ta historia zaczyna sie od cienkiej kromeczki razowego chleba, następnie jakieś masełko, nie za dużo. Później pasztet domowy (pozostałość po Bożym Narodzeniu), na to domowa kiszona kapustka z kminkiem i marcheweczką. Zwieńczeniem całości jest... keczup. Pewnie powiecie, ze to skrajna profanacja, że obraza, że zniewaga... Może i tak, ale ostatnio po latach nie ruszania keczupu nawet kijem zapałałam do niego niemałym afektem! Podobno ma dużo pektyn... i w ogóle... ;-)

Pozdrawiam bardzo serdecznie. :-)
5 komentarzy:
Muszę wypróbować taką kanapkę, brzmi ciekawie. Tylko w niedzielę pasztet świąteczny mi się już skończył:(... Ale następnym razem będzie jak znalazł! Pozdrawiam!
Jejcia! Pychotaaa!:D
www.waniliowachmurka.blox.pl
A tak w ogóle to lubię łączyć te kanapkę z kanapką z żółtym serem i miodem... :-P
No muszę przyznać, że zaskakujące... Ale nie podważam, że sakowita :)
Heh no to dzięki za podpowiedź-mamy podobne goty,więc i Ja sobie wypróbuje taką mieszanke w niedalekiej przyszłości:)
www.waniliowachmurka.blox.pl -może wpadniesz w wolnej chwili i do mnie?:P
Prześlij komentarz