Och jej, jak ja nie lubię tradycyjnych kotletów mielonych. Jest to jedna z niewielu potraw, której nie chcę tknąć nawet kijem. :) Jednak można znaleźć alternatywę. Smaczniejszą, zdrowszą, lżejszą... Nie stającą w gardle i nie zalęgającą w nieskończoność w żołądku. Namówiła mnie (tak, znowu) moja siostra. Muszę przyznać, że fajnacko wyszedł jej ten przepis - już nigdy, absolutnie nigdy, nie będę skazana na kotleciska tradycyjne. Z tej porcji wyszło mi kotletów ogromnie dużo (kilkanaście, bo lubię malutkie), więc nadliczbowe trafiły do zamrażalnika. Odmrażają i odgrzewają się bajczenie prosto (odrobina wody i masełka). Warto zrobić zapas by w każdej chwili zrobić sobie ciepłe danie na szybko. Jestem ekstremalnie zachwycona, polecam wszystkim. Ach, jeszcze jedno, soczewica nie powoduje wzdęć, więc nie bójcie się spróbować. Jedyne co ryzykujecie to przejedzenie, bo na jednym kotleciku ciężko skończyć... :-)
Ogólnie, jest to mój pierwszy kontakt z soczewicą w postaci ziarenek (wcześniej pochłaniałam tylko ogromne ilości kiełków). Bałam się, że gotowanie będzie trudne, a soczewica po ugotowaniu będzie jak zmielona podeszwa... Nic bardziej mylnego. Soczewicę gotuję się prosto (nie trzeba jej moczyć bo świetnie wchłania wodę) i w miarę szybko, w miarę. Smakuje dobrze i jest źródłem cennych składników odżywczych. I jest tania. Za paczkę 350 g zapłaciłam niecałe 4 zł. Mięso pod tym względem odpada w przedbiegach... Tanio, smacznie, zdrowo. Świetnie prawda? Życzę udanych eksperymentów z soczewicą. :-))
Przepis kradziony od siostry, a że kradzione nie tuczy zapraszam do gotowania! :-))
Kotleciki z zielonej soczewicy
na kilkanaście małych sztuk lub kilka dużych
Składniki:
-1 szklanka zielonej soczewicy
-2 jajka
-1 cebula
-bułka tarta
-dużo majeranku
-sól
-pieprz
-olej rzepakowy do smażenia
Przygotowanie:
Soczewicę ugotować zgodnie z zaleceniami producenta (info na opakowaniu). Odcedzić, zmiksować tak by niektóre ziarenka zostały w całości (zrobiłam to końcówką blendującą do miksera - uwaga róbmy to z wyczuciem by nie przegrzać silnika). Cebulę obrać, pokroić w kosteczkę, zeszklić na oleju. Dodać do soczewicy (oczywiście troszkę przestudzoną). Do masy dodać jajka, przyprawy w ilości zgodnej z upodobaniami oraz bułkę tartą (tyle by masa była jednolita i w miarę zwięzła by dało się formować kotleciki). Z masy formować kotleciki (nie za duże - np. wielkości mandarynki). Kotleciki obtoczyć w bułce tartej i smażyć na rozgrzanym oleju obustronnie aż nabiorą złotego koloru.
Smacznego!
7 komentarzy:
Świetny przepis. Myślałem, że tylko czerwonej nie trzeba moczyć. Spróbuję z zieloną.
Cieszę się, że smakowały :) Z pierwszej partii wstawiłam część do lodówki, żeby mieć na następny dzień i do ewentualnego mrożenia... I do kolejnego obiadu dotrwały dwa ;)
robiłam takie z czerwonej soczewicy i choć lubię mięsną wersję, to soczewicowa nie ma sobie równych. pozdrawiam ciepło :)
ja chcę!!!
kradzione nie tuczy powiadasz;) z zielonej nie robiłam kotlecików jeszcze. jakoś bardziej polubiłam się z czerwoną soczewicą;)
ale urocze ;]
właśnie szukałam pomysłu na obiad xd
Jadalnepijalne, koniecznie... Życzę udanych eksperymentów. :-)))
Trus, ba! Pewnie, że smakowały! :-)
Olu, cieszę się, że nie tylko ja tak myślę. ;-)
Trzcinowisko, to zrób!! :-))
Panno Malwino, spróbuj, warto. :-))
Karmel-itko, o super. I co smakowało? :-)))
Prześlij komentarz